Czy w Polskim Związku Żeglarskim czytają to, co napiszą przed wysłaniem w świat?
Nie.
Jest 30 marca 2012 roku. Kawka z mleczkiem, jogurcik zero procent tłuszczu na śniadanie, jakieś ploty i eurosport po niemiecku – tak wygląda poranna rzeczywistość na Majorce przed treningiem. Od czasu do czasu wyjdzie się na balkon na peta (trenerzy) lub zaktualizuje status na fejsie (zawodnicy). Bywa też tak że sprawdzi się pocztę i znajdzie coś, co wywołuje uśmiech na twarzy. Dzisiaj właśnie większość trenerów i zawodników w tym kraju otrzymała dokument napisany przez Wiceprezesa ds. sportu Piotra Hlavatego, a podesłany przez Dyrektora Sportowego Tomasza Chamerę.
Czego można się z niego dowiedzieć? Ano, nie robimy match – racingów w trakcie eliminacji, pływamy fair i generalnie wszyscy na wodzie są dla siebie przyjaciółmi (mimo że stare żeglarskie porzekadło mówi, iż na wodzie nie ma kolegów). Piękna idea, podpisuję się pod nią!
To wszystko? Niestety nie. Data i miejsce wystawienia tego dokumentu – 29 kwietnia 2012 roku, Warszawa. OK – 27 kwietnia jest medal race w Hyeres, czyli wszyscy zaczynamy się dostosowywać do tego komunikatu od Mistrzostw Świata, które większość klas ma w maju. Dalej, cytując: „”Jeśli kierownictwo Związku będzie uważało rywalizację za niezgodną z zasadami uzyskania jak najlepszego wyniku sportowego podczas czystej rywalizacji, może wystąpić z wnioskiem o nie powołanie do reprezentacji na IO w 2016 roku.” Więc jeśli skończę karierę sportową w 2014 lub 2015 to mogę sobie to w sumie olać. Zaiste.
P.S. Ja wiem, że to nie powinien być 29 kwietnia, a 29 marca i nie IO w 2016, a w 2012, ale szanujmy się. Igrzyska dla żeglarzy to jest impreza wyjątkowa – kraj może reprezentować tylko jeden zawodnik, czy załoga. To nie jest tak, że jak – powiedzmy – dziesięciu Polaków przebiegnie setkę w 9 sekund, to ta dycha jedzie na Igrzyska. Dokumenty traktujące o Igrzyskach powinny być choć raz przeczytane, naprawdę.