Co to jest gaz?
Coś, co możemy zobaczyć, ale nie dotknąć.
Byłoby sporym nadużyciem stwierdzić, że wszystko zaczęło się od nazwania mojej 470-tki „Krystyną z gazowni” którejś zimy w Kadyksie. Patrząc z drugiej strony, wraz z moim sternikiem Patrykiem walnie przyczyniliśmy się do popularyzacji terminu „jest gaz?” w środowisku żeglarskim. Gaz zastąpił typowe pozdrowienia, przywitania, przybijanie piątek i beczułek. Stał się czymś zupełnie tak naturalnym jak amerykańskie ‘how are you’, polskie ‘stara bieda’ i niemieckie ‘z jakiej redakcji Pan jest?’
Sam termin ‘gaz’ ma różnorakie znaczenie. Jest taki, którym podgrzewamy krewetki na oliwie na patelni, tankujemy samochody i palimy w piecu. Dokładnie takim samym co zimę straszy niejaki Władimir Władimirowicz Putin biedniejszych sąsiadów. Mianowicie, że im odetnie i wtedy pytanie ‘jest gaz?’ wypowiedziane do Białorusina lub Ukraińca może być traktowane jako poważny nietakt.
Ciekawy efekt uzyskamy, gdy pobawimy się deczko językiem polskim, wyrzucimy ‘jest’, a włożymy ‘na’ – wtedy wyjdzie nam na gazie. Mówi się, że na gazie jest co trzeci student w sobotę rano, każdy prezydent po powrocie z Filipin i co drugi osiedlowy menel dwa razy w tygodniu – raz od poniedziałku do środy, następnie od czwartku do niedzieli.
Pytając się tych dwóch, czy mają gaz, pewnikiem jest że nie dostaniemy wystarczających i satysfakcjonujących nas informacji. Po bardziej wnikliwej analizie jesteśmy jednak sami w stanie stwierdzić, że narzędzi potrzebnych do jego uzyskania było aż nadto, skoro w kadrze nie zmieściło się oparcie od krzesła. Co więcej, nasz kadrowy lekarz, Pan Witek, miałby również poważne zastrzeżenia co ułożenia i postawy kręgosłupa mężczyzny po prawej.
Wydaje mi się, że poboczne i pozbawione większego znaczenia wyjaśnienia pokrótce w wystarczającej ilości zostały już zaprezentowane. (czyt. teraz konkrety)
Pora odpowiedzieć poważnie na pytanie czym i co to jest gaz. Gaz masz wtedy, gdy na starcie zbierasz sznurki i po nawietrznej jedziesz ludziom po głowach. Wtedy jest taki gaz, że możemy jak Michael wcinać popcorn.
Dużą sztuką też jest przy spóźnionym początku wyjechać spod żagli zachowując odpowiednią ostrość i prędkość, jeśli jednak to robimy – to mamy gaz. Często w wieku juniora niejeden z nas widział i mijał seniora zaplątanego w jakąś chorą akcję na trasie, robiąc mu 300 metrów odwały. Na mecie jednak z reguły był przed nami i myślało się ‘ten to ma gaz…’
Niektórzy zawodnicy mają na wodzie taką prędkość, że wyścig w zasadzie kończy im się na górnej boi, a wpływając na metę robią bok przewagi, naturalnym więc jest że mają gaz. Ponad rok temu byliśmy świadkami mega pasjonującego wydarzenia – Alinghi ścigało się z BMW Oracle na trimaranach. Sternik Oracle, Russel Coutts, mógłby ciągle swoją nogę w wodzie trzymać, a i tak dopłynąłby pierwszy. Taki jest gaz w America’s Cup.
Bywa i tak, że masz gaz, ale nie przekłada się to zupełnie na miejsca zajmowane w wyścigach. Co z tego że płyniesz półtorej raza szybciej niż wszystkie ogórki, skoro ciągle w poprzek? Nie wolno nadmiernie napawać się tylko dobrą prędkością łódki czy deski. Trzeba też myśleć i ten gaz dobrze wykorzystać.
Kończąc już wykład na temat gazu zamieszczam dwa zdjęcia, które mogą idealnie posłużyć jako materiał szkoleniowy dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą czym jest gaz.
Trzeci akapit od dołu, przedostatnie zdanie popraw:P
Poprawione