Kajakarze też ziomusie.
I to nie byle jakie.
Piotr Siemionowski został mistrzem świata! W naszym kraju, w którym nawet złoty medal to powód do narzekań, rozpaczy i szukania winnych w całym systemie szkoleniowym, to za mało. Dlatego jest to drugi w tym roku krążek Siemka – dwa miesiące temu został najlepszy na starym kontynencie. Z doświadczenia wiem, że wszystko trzeba wyjaśniać, pokazać, na końcu przedstawić komisji raport, a i tak wszystkiego się nie wytłumaczy. To, na czym pływa Piotrek to kajak jednoosobowy (wiem, że chciałby mieć na dziobie namalowanego orła, tak jak ja wytatuowanego na plecach), a przepłynąć na nim musi całe 200 metrów, najlepiej szybciej od innych. Używa, jak powiedział jego obecny trener Mariusz Słowiński, największego wiosła na świecie. Nieoficjalnie mówi się że ten kawałek kijka – dla laika – zaokrąglony na końcach zrobili drwale z Kanady.
Znam Piotrka mniej więcej tyle, ile Zdzisław Kręcina jest działaczem PZPNu, czyli przyjmijmy że pierwszy raz spotkaliśmy się w podstawówce. Nie chcę opowiadać że w szóstej klasie powiedziałem mu na ucho w szatni, żeby pod innym kątem wkładał wiosło do wody i jestem jednym z ojców sukcesu. Chciałbym tylko napisać parę słów o tym skromnym chłopaku z Mrągowa, pokazać że polski sport to nie tylko piłka nożna i rajdowiec Adam Małysz. Przez te parę dobrych lat widziałem, jak kajakarze w moim klubie pracują, jak trener Andrzej Matysiak na małej sali robi tor przeszkód dla 40 zawodników i każdy z nich zostawia tam mnóstwo energii. Pamiętam, że tylko czwartki mieli wolne, a tak dzień w dzień siłownia, biegi, woda. Jak wiosną lód na Czosie zaczynał puszczać, to Matysiak motorówką go rozkuwał (czym prawdopodobnie doprowadzał do szału najbardziej hardkorowych bojerowców). Potem Piotrek przywoził worki medali z juniorowskich imprez, przeniósł się do Bydgoszczy i reprezentuje barwy tamtejszej Zawiszy. Wierzę i wiem to, że za rok do Londynu pojedzie gość na którego postawię wszystkie pieniądze (łącznie z debetem), ponieważ o presji ciążącej na nim Piotrek usłyszał dopiero w wywiadzie od dziennikarza zaraz po regatach.
Był kiedyś taki raper, którego nazywali Magik. Napisał Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili/Pokaż że się mylili/Nie czekaj ani chwili – i te słowa mogą być najlepszą wskazówką dla wszystkich, którzy czekają na swój sukces. Doskonałym przykładem jest Jonasz Stelmaszyk, który niedawno sięgnął po srebro na mistrzostwach Europy. Przez parę lat pukał do drzwi czołówki, aż w końcu ta sztuka mu się udała. Co więcej – bez większej pomocy Polskiego Związku Żeglarskiego, który skreślił go (jak i wielu innych zawodników) już jakiś czas temu. Jeśli ktoś ma w sobie tyle samozaparcia, silnej woli i determinacji jest w stanie wdrapać się na sam szczyt. Wystarczy tylko chcieć i zapieprzać. I mieć na to pieniądze.
Siemek, mimo że jesteś mistrzem świata, a nawet najlepszemu na globie zdarzają się chwile słabości… Oddaj mi moje dwie książki – „Kroniki ptaka nakręcacza” i coś tam Pilcha. Masz czas do, niech ci będzie, końca roku, albo koniec koleżeństwa.
Na koniec film z finałowym wyścigiem, opowieścią komentatorów o piasku, który trzeba wrzucić do betoniarki, dekoracja i hymn.